Fragment książki Agnieszki Myszewskiej- "MODLITWA - NIEUSTANNA WYMIANA MIŁOŚCI" - wydanej przez Wydawnictwo eSPe – 2002.
PIEŚŃ WSTĘPOWANIA
Nie szuka poklasku...
Poklaskiem jest wszystko, co przynosi nam chwałę - ale w jakiś niegodziwy sposób. Spotkanie z Bogiem ma wówczas wartość o tyle, o ile daje wymierne zyski, kiedy za czas poświęcony modlitwie otrzymujemy zapłatę w postaci dobrego samopoczucia czy uznania innych. A nie o to chodzi. Modlitwa jest stawaniem się, jest wzrastaniem do chwały i to chwały niewymiernej, jednak by została opromieniona blaskiem i wywyższona, musi stopniowo uwalniać się od pragnienia zapłaty, jaką miałbym za nią otrzymać. Modlitwa jest darem, a dar, za który domagamy się wzajemności i wdzięczności, staje się raczej powodem cierpienia: nie dodawaj przykrych słów do każdego daru (por. Syr 18,15). Naturalne jest, że dar spotyka się z wdzięcznością i wzajemnością, ale jedno i drugie jest także wolnym podarunkiem tego, którego obdarowaliśmy. Tam gdzie jest mowa o miłości, nie wymusza się wdzięczności i nie każe się płacić za czas poświęcony, bo miłość jest czymś najcenniejszym, poza życiem, czymś co otrzymujemy zupełnie za darmo. Nasza miłość także musi stawać się bezinteresowna, miłość która jest modlitwą. Modlitwa nie szuka poklasku, nie urządza uczty po to, by mieć odpłatę (por. Łk 14,12), ale by być dla Boga. Modlitwa jak miłość nie jest skarbem, który można zatrzymać, ale obustronnym zobowiązaniem. Owocem przyjętego ceremoniału. Obliczem dróg, na których dokonuje się wymiana (Antoine de Saint-Exupery, Twierdza). Jeśli modlitwa jest dla nas powodem chełpliwości, staje się jak kobieta, która z diamentu, który jej dałeś, zrobiła sobie berło i koronę - insygnia władzy(Antoine de Saint-Exupery, Twierdza). Ukoronowanie jest zakończeniem procesu wzrastania i dojrzewania, a nie jego początkiem. Rodzimy się jako dzieci niewolników, a Bóg wykupuje nas z niewoli przez swoją mękę, adoptuje przez chrzest, wychowuje przez Kościół, ochrania i uczy przez dar Ducha Świętego. Naszą odpowiedzią jest Miłość o trzech obliczach, która świadczy o zrozumieniu tego, co dzieje się z nami i w nas samych. Dojrzewamy do koronacji. Już jesteśmy dziedzicami chwały,, lecz jeszcze jesteśmy nieletni (por. Ga 4,1-3) i nie nadszedł jeszcze dla nas czas panowania. Wydzieranie korony z rąk Boga przed tym czasem świadczy, bardziej niż cokolwiek innego, jak wiele nam jeszcze brakuje do tego, aby On mógł nam powierzyć to, co jest nasze. Koronacja jest zakończeniem całego tańca, jaki wykonuje niebieski dwór, uwieńczeniem naszej drogi i naturalną konsekwencją miłości, jaką Bóg nas obdarowuje oraz chwały, do jakiej nas przeznaczył. Bezmyślne przyśpieszanie tego momentu nic nie daje - jesteśmy jak drzewa, a drzewa rosną w swoim tempie, pośpieszne podciąganie małych drzewek w górę, ignorujące zupełnie czas ich rozwoju i wzrostu - może doprowadzić tylko do uschnięcia. Skierować nasze kroki na zewnątrz w ciemność (por. Mt 8,12), zamiast do sali tronowej.
Przez szukanie włsnej chwały w modlitwie można utracić miłość.
Spieszyłem do ciebie, ciesząc się, że do ciebie dojdę. Słałem do ciebie posłańców. Obdarowałem cię darami. Chciałem, byś sama mnie wybrała, i to byłoby dla mnie słodyczą miłości. Tobie dawałem prawa, żeby się samemu poczuć spętanym. (...) Chciałem ci towarzyszyć i pomagać jak krzakowi róży, który pielęgnuję w ogrodzie. Jestem poddanym mojej róży. I nic z mojej godności nie wzbrania mi przyjętych zobowiązań. (...) Nie bałem się występować w roli proszącego. Szedłem ku tobie swobodnie, bo nikt na ziemi nie może mi stawiać przeszkód. Ale ty mylnie odczytałaś moje wezwanie, widząc w nim dowód zależności: a ja nie byłem zależny. Byłem wielkoduszny. Liczyłaś, ile kroków postąpiłem w twoim kierunku, i żywiłaś się nie moją miłoscią, ale hołdem, jaki ona stanowiła. I pomyliłaś się, nie rozumiejąc, co oznaczają moje prośby. Odwrócę się więc od ciebie, by czcić tę, która jest pokorna i której moja miłosć nada blask. Pomogę wzrastać tylko tej, która wzrośnie moją miłością. Tak samo jak chorego pielęgnuję po to, żeby go wyleczyć, a nie, żeby pochlebiać jego próżności. Potrzebna mi jest droga, a nie mur. (Antoine de Saint-Exupery, Twierdza).