
Fragment książki Agnieszki Myszewskiej- "MODLITWA - NIEUSTANNA WYMIANA MIŁOŚCI" - wydanej przez Wydawnictwo eSPe – 2002.
PIEŚŃ WSTĘPOWANIA
... lecz współweseli się z prawdą
Modlitwy nie da się spętać. Dąży ona ku temu, co jest do niej podobne. Stopniowo wznosząc się i uwalniając od tego, co próbuje ją związać, staje się podobna do jedynej prawdy, jaką jest Chrystus. Odkrywa jego upodobania i rozumie ich smak. Idzie za Nim gdziekolwiek On się poruszy, nasłuchuje Jego kroków i wypatruje Jego postaci. Weseli się razem z Nim, zasiadając obok Niego na uczcie, raduje się Nim, poślubiając Go na wieki.
Komnana zaślubin
Wielcy mistycy, kiedy chcieli mówić o modlitwie zmierzającej ku zaślubinom z Chrystusem - Oblubieńcem, świadomie czy mimowolnie zaczynali posługiwać się językiem opisującym miłość między mężczyzną a kobietą. Język miłości jest bowiem jedynym, który potrafi cokolwiek ująć z tej rzeczywistości jaką jest bycie jednym z Bogiem.
Modlitwa, jak miłość, dąży do zjednoczenia, przechodzi kolejne fazy wzrostu i rozwoju, wzajemnej bliskości i poznania. Dotyczą jej te same prawa, które dotyczą życia. Wszystko następuje po sobie i z siebie wzajemnie wynika: nie ma tu nagłych przeskoków z nasienia do owocu z pominięciem całego ceremoniału przemiany. Zignorowanie tego ceremoniału prowadzi do zniszczenia życia. Podobnie rzecz ma się z miłością; nie można - bez straty czegoś ważnego - przejść od razu od poznania do komnaty zaślubin. Miłość musi wzrastać, przemieniac się podobnie jak nasienie przemienia się w owocujące drzewo. Podobnie jest z modlitwą. Komnata zaślubin - bycie jedno z Bogiem, zjednoczenie modlitwy i miłości jast uwieńczeniem drogi, a nie jej początkiem, choć trzeba pamiętać, że owo zjednoczenie jest już obecne od samego początku, tak jak nasienie zawiera w sobie już to, czym się stanie.
Zjednoczenie z Bogiem, który jest miłością, może dokonać się tylko przez miłość Boga, która zawsze dąży do Boga, od którego też bierze początek. A tą miłością jest Jego Syn. To dzięki Niemu możemy w duchu mówić: "Ojcze" do Tego, którego potęga ugruntowała wszechświat. W Nim stajemy się Synami Najwyższego, w Nim wreszcie, zjednoczonym z naszym człowieczeństwem, możemy zjednoczyć się z Jego boskością - stać się jedno z Bogiem w nieustannej wymianie miłości. W Chrystusie Bóg odnajduje swój doskonały obraz, a Chrystus Czyni nas podobnymi do siebie, tak że Ojciec, który szuka w nas jakiegoś do siebie podobieństwa, odnajduje je w miłości, jaką jest Jego Syn, abyśmy przez miłość, która jest w Jezusie Chrystusie, zjednoczyli się z Bogiem, który jest miłością. Chrystus jest pośrednikiem naszej modlitwy - każda modlitwa dochodzi do Ojca przez Niego i w Nim. Do Boga można się zwrócić tylko przez Chrystusa, gdyż to On jest drogą (por. J 14,6) i On jest bramą (por. J 10,9).
Człowiek z natury musi zawsze kochać. Będzie więc kochał albo Oblubieńca i w tej miłośći zbliżał się Boga, albo pokocha to, co nie jest godne miłości i oddali się od swojej pełni. Mogą być fałszywe miłości tak samo jak fałszywi bogowie. Byle czemu służymy i byle co kochamy. Nasze najgłębsze dążenie może zostać skierowane ku różnym rzeczom. Każdy spotka się z tym, czemu lub komu służy. Prawdziwa modlitwa szuka Boga nie dla jakichś korzyści, ale z wewnętrznego pragnienia i wewnętrznej potrzeby. Człowiek nie spełnia już aktów modlitewnych po to, by mieć z tego jakieś wymierne korzyści, nawet korzyści czysto duchowe, ale cały staje się modlitwą. Daje, nie patrząc, co za to otrzymuje.
Albowiem modlitwa miłośći znaczy nieskończenie więcej niż wszystko, co moglibyśmy z jej pomocą uzyskać.
